Fallout – Sezon Pierwszy!
Zdjęcie: Fallout / Amazon Prime (wyd. 2024)
Fallout to seria gier, którą zna chyba każdy szanujący się gracz, wizja postkapitalistycznego świata po wojnie atomowej, między Stanami Zjednoczonymi i Chinami, podlana klimatem Retro Future rodem z lat 50 dwudziestego wieku, specyficznym humorem i sporą dawką brutalności przyciągnęła do siebie masę graczy. Kiedy w okolicach wakacji 2020 roku gruchnęła wiadomość, że Amazon wykupił prawa do ekranizacji Fallout-a, to od razu wiedziałem, że będzie na co czekać. Potencjał był naprawdę ogromny, pozostawało tylko mieć nadzieje, że ludzie odpowiedzialni za produkcje tego nie zepsują. I wiecie co? Naprawdę tego nie zepsuli! Już teraz mogę powiedzieć, że ten serial jest najlepszą ekranizacją gry, jaka kiedykolwiek powstała. Czy jest idealna? No cóż… Nie do końca. Wszystkiego dowiecie się z tej recenzji 😉
Showrunnerami najnowszego serialu Amazona są Geneva Robertson-Dworet oraz Graham Wagner. Geneva była jedna ze scenarzystek Kapitan Marvel (2019), a Graham napisał scenariusze do kilku odcinków Krzemowej Doliny i 50 odcinków Portlandii.
Fabularnie serial został umiejscowiony w uniwersum jakieś 9-10 lat po wydarzeniach z Fallout 4, dokładnie 219 lat po tym, jak spadły bomby i opowiada własna historie bez bezpośrednich nawiązań do wydarzeń z gier. Głowna oś fabuły obraca się w okuł pewnego naukowca, który uciekł z obozu Enklawy, zabierając ze sobą pewne bardzo cenne urządzenie. Jednak jest to tylko podkład pod pozostałe historie, ponieważ wątek główny obserwujemy z aż trzech (a w zasadzie to nawet czterech) różnych perspektyw. Każda z nich przedstawia inny wątek oraz bohatera.
Mamy tutaj Lucy MacLean, naiwną, przeładowaną szlachetnymi wartościami idealistyczną, lecz jednocześnie charakterną mieszkankę krypty 33. Niema ona zielonego pojęcia jak wygląda, życie na powierzchni, ale kiedy, ktoś porywa jej ojca, bez wahania rusza tropem porywaczy, żeby go odnaleźć. W rolę panny MacLean wciela się Ella Purnell.
Drugim głównym bohaterem jest Maximus, młody, gnębiony przez innych, adept Bractwa Stali, który zupełnie niespodziewanie najpierw zostaje giermkiem, a potem sam szybko wskakuje w buty (albo raczej w pancerz) rycerza bractwa stali. Mając za zadanie wytropić wczesnej wspomnianego naukowca z Enklawy. Postać Maximus-a odgrywa Aron Moten.
Trzecią, najbardziej złożoną postacią jest Cooper Howard/Ghul. Hollywoodzki aktor, weteran wojenny, kierujący się zasadami kochający maż i ojciec w przeszłości. Obecnie zmutowany od promieniowania Ghul egzystujący ponad 200 lat. Bezduszny, brutalny, wręcz sadystyczny pozbawiony jakichkolwiek skrupułów, cyniczny łowca nagród, również tropiący feralnego naukowca. Kontrast między tymi 2 wcielaniami jednej postaci jest wręcz nokautujący i jest to bezapelacyjnie najlepiej wykreowana postać w całym serialu zagrana przez Waltona Goggins-a. Co więcej, dzięki długowieczności Coopera twórcy bardzo zgrabnie połączyli retrospekcje z przeszłości przed wojną z teraźniejszością.
Istotna role odgrywa jeszcze Norm MacLean, brat Lucy, grany przez Moises-a Arias-a. Dzięki niemu możemy poznać bardzo ważny dla całej historii wątek mieszkańców krypty 33 po jej odejściu.
Jak widać, intryga jest wielowątkowa, wciąga swoją tajemniczością, oferuje kilka zwrotów akcji (po jednym musiałem autentycznie zbierać szczękę z podłogi), a aktorzy świetnie grają swoje role. I to nie tylko Ci pierwszoplanowi, wszyscy w serialu trzymają równie wysoki poziom i mam wrażenie, że każdy był na swoim miejscu. Nie ma zbędnych postaci (no może poza jedną), brak też niepotrzebnych wypełniaczy, w każdym z 8 odcinków dzieje się coś istotnego dla fabuły. W takim razie zapytacie, czy historią przedstawiona w serialu ma jakieś wady?
Niestety tak i to dość poważne, pod koniec pojawia się parę nielogicznych decyzji, i zdarzeń, część rzeczy pozostaje zupełnie niewyjaśnionych, pewne postacie znikają z ekranu by nagle pojawić się w wygodnych dla scenarzystów miejscach i czasie Szczególnie widać to w ostatnim odcinku, który niby zgrabnie łączy wszystkie wątki, ale jeśli zatrzymać się na chwile i zastanowić się nad tym, co się działo, to zaczają pojawiać się pytania, „ale jak to możliwe?” „dlaczego?” itp. itd. Może cześć z tych rzeczy wyjaśnia w kolejnym sezonie, a może nie, obecnie wygląda to słabo. Jest to chyba jedyna dość poważna wada serialu.
Do kolejnych plusów nalezą, klimat i dbałość o szczegóły, lokacje i miejscówki wyglądają tak, jakby zostały żywcem wyciągnięte ze świata gry. Ujęcia zdewastowanego nuklearną pożogą świata robią niesamowite wrażenie. W najnowszej produkcji Amazonu znajdziemy też sprzęt, bronie, a nawet marki produktów znane ze świata gry. A to wszystko w topornym desginie Retro Future tak dobrze kojarzonym z serią. Mało tego, niektóre dźwięki urządzeń jak np. użycie stimpaka, czy włączenie latarki w Pipboyu zostały przeniesione 1 do 1 z gier. Serial niezmiernie często puszcza oczko do fanów Fallouta na przeróżne sposoby.
Niesamowitą robotę robi też specyficzne poczcie humoru zaczerpnięte z serii. Gagi są momentami absurdalne i ostro jadą po bandzie, ale idealnie się wpasowują. Kolejnym elementem zasługującym na pochwale jest wręcz groteskowa brutalność. Twórcy na szczęście się tutaj nie hamowali, starcia są widowiskowe, krwawe i soczyste.
Ostatnim mocnym punktem jest muzyka, część utworów również pochodzi ze świata Fallouta. Natomiast wszystkie zostały dobrane tak, żeby bezbłędnie pasować do feelingu lat 50 w USA. Dodatkowo piosenki zostały świetnie wkomponowane w poszczególne sceny, dodając im jeszcze więcej uroku.
Podsmarowując, śmiało mogę napisać, że adaptacja Fallouta od Amazona to prawdziwa gratka dla graczy i wszystkich fanów serii. Twórcom w niesamowity sposób udało się przenieść ducha i klimat z gier do serialowego formatu. Dbałość o szczegóły jest wręcz fenomenalna. Bardzo dobra gra aktorska oraz wykreowane postacie również robią robotę. A wszystko to jest okraszone absurdalnym humorem, sporą dawką dosadnej brutalności i świetną muzyką. Wszystko to byłoby niemal idealne, gdyby nie kulejący pod koniec scenariusz, który pozostawia pewien niesmak i psuje nieco efekt końcowy. Jednak wciąż, tak jak pisałem na wstępie, jest to dla mnie najlepsza adaptacja serii gier, jaka kiedykolwiek powstała! Mogę ją szczerze polecić każdemu, nie tylko graczom.