A Quiet Place: The Road Ahead – Ciche miejsce – Recenzja gry
Zdjęcie: A Quiet Place: The Road Ahead / Stormind Games (wyd. 2024)
„Ciche miejsce” to seria (póki co) 3 nie najgorszych horrorów scenie fiction. Ukazują one ciekawą i intrygująca wizje świata, gdzie ludzie, z powodu inwazji ślepych, ale niesamowicie czułych na dźwięk obcych, zmuszeni są egzystować i walczyć o przetrwanie w niemal całkowitej ciszy. Ponieważ nawet najmniejszy hałas jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem.
Pomimo dość ciepłego przyjęcia przez krytyków filmy te nie zbudowały szeroko rozpoznawalnego, powszechnie kojarzonego uniwersum. Nie przeszkodziło to jednak w powstaniu A Quiet Place: The Road Ahead. Recenzja pokaże wam, czy włoskiemu Stormind Games udało się stworzyć dobrą i ciekawą adaptację filmów.
Fabuła
A Quiet Place: The Road Ahead należy do gier skradankowych, których mamy raczej niedużo. Jeśli chodzi o tytuły z zabójczym obcym w tle, to na myśl przychodzi mi tylko Alien: Isolation. Tutaj jednak zamiast stacji kosmicznej Sevastopol mamy starą dobrą Ziemię. Fabuła zaczyna się w 105 dniu inwazji. Wcielamy się w Alex, młodą kobietę chorą na astmę. Wraz ze swoim chłopakiem mamy za zadanie sprawdzić pewne miejsce w poszukiwaniu leków.
Po kilkunastu minutach gry odkrywamy, że nasza bohaterka jest w ciąży, a po kolejnych kilku wybranek naszej protagonistki oddaje swoje życie, aby ją ocalić. Nasza – jak dotąd – bezpieczna przystań wskutek pewnych zdarzeń przestaje nią być. My z kolei musimy uciekać i znaleźć nowe bezpieczne miejsce. Na tym właśnie skupia się opowieść, na naszej podróżny.
Historia jest dość prosta, nie uświadczymy tu spektakularnych wydarzeń, czy niesamowitych zwrotów akcji. Całość jest dość standardowa i niestety po prostu średnia, Bardziej stanowi jedynie tło dla naszej wędrówki. Długość fabuły A Quiet Place: The Road Ahead wynosi jakieś 7-8 godzin, czyli dość standardowo.
Muszę też wspomnieć o tym, że gra nie posiada polskiej wersji językowej. Na początku z racji specyficznego uniwersum nie sądziłem, że będzie to problem, jednak gra obfituje w zaskakująco dużo dialogów oraz zapisków do znalezienia. Nie jest to skomplikowany angielski, jednak część osób może mieć z nim problem. Przydałyby się polskie napisy.
Grafika
Pod względem graficznym jest co najwyżej dobrze i wszystko wygląda poprawnie. Lokacje, które przyjdzie nam odwiedzić są dość zróżnicowanie i dobrze ilustrują, opuszczony i wymarły świat postapo oraz próby dostosowania go do zachowania niemal całkowitej ciszy. Wszystko to prezentuje się okej, nie jest źle, ale też nie ma się czym zachwycać. Jedynymi rzeczami naprawdę wartymi pochowały są modele obcych, które wyglądają, poruszają się i zachowują jakby zostały wyjęte z filmów.
Klimat
Kolejnym dobrze zrealizowanym elementem tej produkcji jest jej klimat. Na potrzeby recenzji obejrzałem wszystkie 3 nakręcone horrory. Muszę przyznać, że deweloperom z Stormind Games udało się zachować imersję panującą w filmach.
Lwia większość lokacji jest opuszczona i cicha. Napotykamy tylko ślady bytności innych. Od razu czuć, że człowiek przestał już być dominującym drapieżnikiem i został bezlitośnie zepchnięty do roli zwierzyny. Praktycznie wszystko musimy robić niemal bezgłośnie i powoli. Rozmowy odbywają się szeptem, tylko i wyłącznie w wytłumionych pomieszczaniach lub gdzieś gdzie występuje naturalny hałas. Tutaj nawet zbyt szybkie i niefrasobliwe otwarcie skrzypiących drzwi może oznaczać nasz koniec i konieczność wczytania save-a. Gra co prawda nie straszy zbyt mocno i nie dalej poczucia zagrożenia, ale, przekradanie się przez lokacje z obcym człapiącym sobie czasem tuż obok nas może wywołać odpowiednie napięcie.
Gameplay i Mechanika rozgrywki
A Quiet Place: The Road Ahead to pierwszoosobowa skradanka z bardzo powolną rozgrywką.
Naszym celem jest znalezienie jak najcichszej drogi do interesujących nas miejsc. A to wbrew pozorom nie jest łatwe, bo każdy rodzaj podłoża, po którym chodźmy generuje inny poziom hałasu. Dodatkowo na ziemi często leżą różne przedmioty, które możemy potrącić bądź na nie nadepnąć. Podobna zasada jest przy otwieraniu wszelkiej maści drzwi, furtek, szafek, szuflad, itp. Musimy sobie z nimi radzić jak najciszej. Poprzez pociągnięcia myszki możemy otwierać je z różną szybkością (im wolniej, tym lepiej).
Niemal wszystkie czynności prowadza do powstania jakichś odgłosów. Czasami wystarczy jeden źle postawiony krok lub zbyt szybko wykonana czynność, żeby ściągnąć sobie na głowę jednego z obcych. Nie możemy go atakować ani się przed nim bronić, pozostaje nam jedynie przekradać się obok niego.
Lokacje przemierzamy więc nieśpiesznie i z uwagą, co chwila, zerkając pod nogi, żeby nie narobić niepotrzebnego rumoru. Pomóc nam w tym może specjalny czujnik, który po wyekwipowaniu pokazuje zarówno poziom hałasu otoczenia, jak i hałasu, który robimy my sami.
Samo skradanie zrobiono tu naprawdę nieźle. Potrafi ono angażować, wymaga uwagi i czasem może trzymać w napięciu.
Warto wspomnieć też o dostępnych poziomach trudności. Poza łatwym, średnim oraz trudnym, dostajemy też tzw. „Survivor Mode” gdzie większość interfejsu, podpowiedzi, oraz oznaczeń graficznych interakcji jest wyłączona. Zasobów jest jeszcze mniej, a potwory praktycznie nie wybaczają nawet najmniejszych potknięć. Grałem na tym trybie przez jakieś 2 godziny. Jest to coś w sam raz dla graczy kochających wyzwania.
Pozostałe mechaniki rozgrywki są raczej proste. W ściśle określonych momentach możemy użyć śrubokrętu, by odblokować dostęp do tuneli wentylacyjnych lub kombinerek, żeby rozbroić zastawiony potykacz. Czasem trzeba też zakręcić bądź odkręcić jakiś zawór (wszystko to w formie prostych mini gier). Od czasu, do czasu musimy też znaleźć deskę, po której będziemy w stanie dostać się do wskazanych przez grę miejsc.
Bardziej swobodnie możemy używać znalezionych butelek i cegieł, by odciągać uwagę naszych potworów z kosmosu. Tutaj pojawiają się czasem ciekawe możliwości, bo pędzący do źródła dźwięku obcy może nam oczyścić drogę z hałaśliwych przedmiotów albo nawet wybić dziurę w ścianie (co eliminuje konieczność otwierania drzwi). Niestety takich momentów jest niewiele. W pewnym momencie pojawiają się też worki z piaskiem. Dzięki nim możemy sobie usypywać bezgłośne, w pełni bezpieczne dla nas ścieżki.
Ostatnią istotną mechaniką jest… astma naszej bohaterki. Kiedy przebywamy w zapylonym pomieszczeniu, podczas biegania lub przekradania się w pobliżu potwora, kiedy Alex doświadcza silnego stresu, kondycja jej płuc pogarsza się. Kiedy osiągnie wartość krytyczną, nasza postać zaczyna mieć ataki kaszlu i problemy z oddychaniem. Możemy próbować to powstrzymać przez QTE, ale przeważnie jest to wyrok śmierci, bo natychmiast przyciąga to potwora. Podczas rozgrywki znajdujemy tabletki, które pomagają natychmiast po ich podniesieniu oraz specjalistyczne wziewy, których możemy mieć 3 i stosować je wedle uznania.
O ile większość przedstawionych mechanik działa nieźle, to do astmy i 2-3 innych rzeczy muszę się przyczepić. Stan płuc naszej bohaterki czasem potrafi się pogarszać zdecydowanie za często i zbyt szybko! Zdarzało się, że podczas jakichś sekwencji w przeciągu jakiś 4-5 minut potrafiłem zużyć cały zapas 3 wziewów. Potrafiło to zirytować!
Następna sprawa to deski, po których czasem musimy przechodzić. Jeśli deska skrzypnie pod nami mamy zgon. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby istniał jakiś schemat albo sposób przejścia przez nie po cichu. Niestety, pomimo rozmaitych prób przejścia po nich (powoli, bądź szybko, pulsacyjne, czy za jednym razem) odniosłem nieprzyjemne wrażenie, że skrzypią one zupełnie losowo. Przez co musiałem powtarzać niektóre fragmenty po kilka razy, zanim gra pozwoliła mi w końcu bezpiecznie przejść.
Kolejną wadą jest design lokacji, który jest zbyt liniowy. Do interesującego nas miejsca przeważnie wiedzie tylko jedna właściwa ścieżka. Czasem trzeba się jej trzymać nawet co do centymetra, bo inaczej zrobimy za dużo hałasu. Obcy nas znajdzie, a wtedy mamy game over.
Ostatnią rzeczą, która raziła, był przekombinowany ostatni rozdział gry. Serio zastanawiałem się tylko co jeszcze pójdzie nie tak i jaka dodatkowa niedogodność twórcy karzą mi przezwyciężyć, zanim gra się skończy.
Optymalizacja
Przejdźmy teraz do kwestii optymalizacyjnych. Pod względem płynności nie ma na co narzekać. Recenzowana produkcja cały czas trzymała na PC 60 fpsów na Ultra z włączonym ray tracingiem. Nie było też żadnych objawów z shuteringu. Część graczy na niego narzekała, ale twórcy bardzo szybko wypuścili hotfix.
Bugi
Problematyczni okazali się sami obcy. Podczas przechodzenia gry jakieś 2-3 razy się zbugowali. Całkowicie przestali się poruszać i reagować na generowane hałasy. Pozwalali mi robić niemal wszystko. Takie coś nie powinno się zdarzyć w finalnej wersji gry.
Podsumowanie
Czas by recenzja A Quiet Place: The Road Ahead dobiegła końca. Największym problemem tego tytułu jest jego przeciętność. Poza ciekawą i angażująca mechanika skradania świetnie odwzorowanymi obcymi i bardzo dobrze przeniesionym klimatem z filmów zwyczajnie nie ma czym tu się zachwycać. Fabuła jest w najlepszym razie średnia, nie wzbudza emocji, ani nie zapada w pamięć. Grafika jest co najwyżej dobra, jednak bez rewelacji.
Większości mechanik działa jak trzeba, ale astma, czy skrzypiące deski, po których musimy przechodzić, czasem zwyczajnie irytują. Potrafiący się zbugować Obcy oraz brak polskiej lokalizacji nie poprawiają sytuacji. Produkcje Stormind Games ratuje nieco cena wynosząca 120 zł. Na wyprzedażach i promocjach za kilkadziesiąt złotych może być ciekawą propozycją pomimo swojej przeciętności.