Seafarer: The Ship Sim – opinie z wody wzięte

Zdjęcie: Seafarer: The Ship Sim / Astragon (wyd. 2025)
Najnowsze dzieło od Astragon to bez wątpienia powiew świeżości w świecie symulatorów. Od momentu wejścia we wczesny dostęp opinie o Seafarer: The Ship Sim są w większości mieszane — czy mimo to warto dać tej grze szansę?
Nieudany debiut, ale z potencjałem
Seafarer: The Ship Sim wystartował we wczesnym dostępie 7 października, jako kolejna propozycja w świecie symulatorów od Astragon. Debiut nie należał jednak do udanych, mimo zachęcającego początku. W dniu premiery gra osiągnęła wynik 2787 jednoczesnych graczy, lecz w ciągu zaledwie dziesięciu dni straciła aż 85% z nich.
Na ten rezultat w dużej mierze wpłynęła optymalizacja, na której poległo już wiele produkcji tworzonych na silniku Unreal Engine 5. To właśnie ten aspekt stał się jednym z głównych powodów nieprzychylnych opinii – i trudno się temu dziwić.
Warto jednak pamiętać, że gra znajduje się we wczesnym dostępie, co naturalnie wiąże się z błędami, niedoróbkami i problemami technicznymi. Optymalizacja jest właśnie jednym z nich.

Wnętrza maszynowni zachwycają odwzorowaniem
Pomimo problemów technicznych Seafarer potrafi zachwycić. Modele statków i ich wnętrz są wykonane z ogromną dbałością o szczegóły. Mostek, maszynownia i pokład prezentują się bardzo dobrze. Różnią się też w zależności od jednostki, którą aktualnie sterujemy. To poziom detalu, który stanowi prawdziwy filar tej produkcji.
Miasta i porty również robią bardzo dobre wrażenie, szczególnie nocą – gra świateł, odbicia na wodzie i ruch statków potrafią zbudować autentyczną atmosferę morskiego życia. Trudno tutaj o powody do narzekań.
Kariera na morzu – dwie ścieżki, różne doświadczenia
W Seafarer: The Ship Sim możemy wybrać, w jakim morskim zawodzie chcemy się sprawdzić. Dostępne są dwie główne ścieżki kariery:
-
Crescentport Logistics – kariera towarowa, skupiona na transporcie ładunków i kontenerów. W tej roli prócz sterowania statkiem, odpowiadamy również za załadunek, zabezpieczenie i rozładunek towaru. Tutaj nieodłączną częścią rozgrywki będzie, dokowanie, korzystanie z żurawia portowego oraz odpowiednie ustawienie ładunków na statku.
-
Tide Guard – kariera w służbach morskich. Tutaj wcielamy się w straż przybrzeżną lub strażaka morskiego, wykonując misje patrolowe, eskortowe i ratunkowe, w tym gaszenie pożarów na otwartym morzu.
Dodatkowo każda jednostka pływająca, niezależnie od kariery, wymaga od nas regularnych napraw i konserwacji. Statki ulegają awariom i zużyciu, dlatego za zdobytą podczas misji walutę musimy zadbać o ich stan techniczny. Tankowanie i zakup części zamiennych będą od teraz naszym obowiązakiem.

Ulepszenia i dbałość o statek to podstawa
Seafarer oferuje również rozbudowany system modernizacji statków i wyposażenia kapitańskiego. Radar może zostać ulepszony o większy zasięg, podobnie jak światło szperacza, a lornetka na odpowiednim poziomie będzie pokazywać odległe lądy jakby były tuż przed naszym nosem. To drobne, ale satysfakcjonujące elementy rozgrywki, które budują poczucie postępu.
Na etapie wczesnego dostępu mapa świata i jednostki jakimi możemy cieszyć się w grze są ograniczone, co stanowi wyraźną bolączkę. Twórcy zapewniają jednak, że wraz z kolejnymi aktualizacjami zarówno świat gry, jak i katalog statków znacząco się powiększą.
Seafarer: The Ship Sim opinia o wczesnym dostępie
Pomimo że opinie graczy na Steam określane są jako „mieszane”, śmiało można stwierdzić, że Seafarer: The Ship Sim ma ogromny potencjał. Największą bolączką jest z pewnością optymalizacja, szczególnie w portach. Na otwartym morzu problem praktycznie znika, ale w gęsto zabudowanych lokacjach klatki potrafią mocno spaść.
Różnorodność misji również pozostawia nieco do życzenia – zlecenia są powtarzalne, a nagrody za ich ukończenie są zbyt mało zróżnicowane. Szkoda też, że obecnie dostępna flota jest stosunkowo niewielka.

Naprzód przygodo!
Mimo to pozytywów jest wiele. Sam pomysł, klimat i wykonanie zasługują na pochwałę. Seafarer to symulator, który nie jest przesadnie realistyczny, ale wciąż wymaga skupienia i wyczucia. Realizm utrzymano na zdrowym wg. mnie poziomie. Sterowanie nie jest proste jak w GTA, a każda jednostka wymaga innego podejścia do silników i steru.
Świetnie odwzorowano też bezwładność statku – już przy pierwszym dokowaniu można odczuć, jak masa jednostki reaguje na przyspieszenie lub „hamowanie”. To element, który znacząco podnosi immersję.
Podsumowanie – ahoj?
Po włączeniu Seafarer: The Ship Sim czułem się jak za starych czasów przy grze Ports of Call, tylko tym razem w pełnym trójwymiarze. Mimo technicznych niedociągnięć gra daje sporo satysfakcji i potrafi wciągnąć.
Jeśli twórcy z Astragon dokończą projekt z należytą starannością, poprawią wydajność i rozbudują zawartość, Seafarer: The Ship Sim ma szansę stać się prawdziwym hitem wśród symulatorów.
To tytuł, który mimo fal i sztormów na starcie, może zadokować w porcie „przytłaczająco pozytywne”.